Biała Fabryka to złamana beżem biel - na zdjęciach będzie to średnio widać, ale to powyższe jest całkiem wierne. Lakier jest bardzo jasny, niemal biały, ale nie mamy wrażenia, że paznokcie pomalowane są korektorem.
Wszystko dlatego, że wykończenie jest lekko żelkowe. Ma to swoje plusy i minusy. Do plusów należy wysoki połysk i ładna głębia tego koloru (o ile można tak powiedzieć o prawie białym lakierze :D). Minusem jest natomiast kiepskie krycie. Przy starannym, dość obfitym nałożeniu wystarczą dwie warstwy, cieńsze wymaga trzech, ale nie gwarantuje to wtedy równomiernego pokrycia płytki. Zdarzają się prześwity na wierzchołku krzywizny paznokcia.
Poza tym lakier jest rzadki, a więc taki jak lubię najbardziej i co ciekawe - podobnie jak inne z kolekcji ŁDZ - pachnie! Nie wiem czy to zamierzone posunięcie CA, czy tak jakoś wyszło, ale ta lakiery mają ładny, słodkawy zapach utrzymujący się przez około dobę. :)
Warto zauważyć, że Biała Fabryka doskonale nadaje się jako baza dla innych lakierów. Powyżej mamy dwa topy Essence - jeden to Holo topping please!, a drugi to Night in Vegas. Oba były już recenzowane na blogu. :)
O ile top holo nieszczególnie mi się podoba, bo kryje nierównomiernie, o tyle opalizujące płatki wyglądają znakomicie moim zdaniem :)
I jeszcze jedno zdjęcie: