środa, 15 sierpnia 2012

China Glaze - Tinsel Town

Takie cudo, a podchodzę do niego jak pies do jeża.
Kupiłam go zimą zachęcona recenzjami o jego niesamowitym kryciu. Odezwała się we mnie sroka i przepadłam - kilka kliknięć i machina ruszyła. Po kilku dniach przyszedł:


Tinsel Town to półprzezroczysta, grafitowa baza z zatopionymi w niej srebrnymi drobinkami różnej wielkości. Całkowicie kryje w dwóch warstwach i to było to, co mnie uwiodło. Marzyłam o brokacie, którego nie musiałabym nakładać piętnaście razy. 




Niestety - trudno go nazwać codzienniaczkiem ;) Miałam do niego kilka podejść i mimo tego, że zachwyca mnie bezustannie to nie mogłam wyobrazić go sobie na co dzień. Czeka zatem na lepsze, może bardziej imprezowe czasy ;) Zima powinna mu służyć. 




Trudno się go fotografuje przy pochmurnej pogodzie, ale dzięki temu widać, że nie jest tak do końca błyskotką. Szara baza go lekko wytłumia i sprawia, że całość nie wygląda tandetnie i tanio. 

Nie jestem jednak zachwycona tym, co stało się z pędzelkiem. Żaden z moich lakierów China Glaze nie zrobił się dotychczas "puchaty". Wszystkie są normalne, dość płaskie i spłaszczają się przy nacisku - tutaj pędzelek się zaokrąglił w przekroju poprzecznym i nie chce się wypłaszczyć, co utrudnia aplikację. Może to wina olbrzymiej ilości dość grubych heksagonalnych drobinek, które powłaziły pomiędzy włókna. Dość niefajna sprawa, ale wybaczam to lakierowi używanemu rzaaadko. 




Szkoda mi trochę, że nie udaje mi się z niego korzystać mimo jego urody - to naprawdę śliczny lakier :) 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...