wtorek, 7 sierpnia 2012

Lakieromania to niebezpieczne hobby :D

I nie piszę tu o tym, że portfel jest na skraju wyniszczenia, a trujące opary zanieczyszczają świątynię naszego organizmu. Rzecz jest bardziej przyziemna. Jednym się to zdarza częściej, innym rzadziej - ja należę do tych pierwszych. Otóż rozbijam lakiery o podłogę.
Nie żebym robiła to z jakimś uczuciem, czy radością. Podejrzewam nawet, że winna jest temu podłoga albo nie daj borze liściasty mam talent do podkręcania lakieru w trakcie upadku jak zawodowy baseballista :D W każdym razie zdarza mi się, że lakier wypadnie mi z rąk i wtedy nie ma już co zbierać, bo kończy się to roztrzaskaniem butelki, następnie zbieraniem tego co się rozchlapie, wietrzeniem pokoju, a dziś bonusowo również opatrywaniem zakrwawionej ręki, którą oparłam się na podłodze i wbiłam sobie odprysk szkła.
Takie właśnie mam szczęście.

Dziś na wieczny odpoczynek odszedł Color Club - Lumin-Iscent. Lakier, którego butelkę zdążyłam sfotografować zanim go rozbiłam, bo jutrzejsza notka miała być o tym co mam w swojej kolekcji, a czego nie mam i co bym chciała. Z notki jednak zrezygnowałam - poczekam aż uzbieram większą kolekcję :)

Popatrzmy ostatni raz na lakier, którego nie zdołałam jeszcze nigdy użyć.


A taki był ładny... Amerykański.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...